Tak, to prawda. Pierwszy raz odkąd mamy dzieci wyjechaliśmy z Mariuszem sami. Zaprosiliśmy do nas babcię na tydzień, a sami polecieliśmy na majówkę (wiem, że jest lipiec, ale jakoś nie po drodze było mi z napisaniem tego postu). Pewnie jeszcze długo byśmy nigdzie nie pojechali bez dzieci, gdyby nie nasi przyjaciele – Elwira z bloga jakonatorobi.pl i Radek. Tak, istnieją blogerskie przyjaźnie i można się lubić na odległość. Ten wyjazd potwierdził to, że trafił swój na swego, bo ja nie mam w zwyczaju jeździć ze znajomymi na wakacje zrażona kilkoma takimi wyjazdami. To właśnie Elwira wpadła na pomysł, że na majówkę uciekamy przed dziećmi i lecimy do Portugalii, bo ja nigdy bym nie wymyśliłam tego kraju na wakacje, a tyle bym straciła.
Jak zorganizować wakacje w Portugalii?
Mimo że lubimy podróżować po Europie samochodem, to jednak Portugalia jest dość daleko, a majówka ma ograniczony czas, więc polecieliśmy z Berlina. Bilety z Polski były dużo droższe, więc łatwiej było dojechać do Berlina i tam wsiąść w samolot do Lizbony. Oczywiście mieliśmy już przygody na lotnisku, bo Elwira poszła na kontrolę osobistą, a mnie zabrano krem do opalania w sprayu (taki jak dezodorant), co miało swoje skutki później w postaci spalonych łydek pierwszego dnia. Stamtąd, wynajętym na lotnisku samochodem, przejechaliśmy w najpiękniejszy region Portugalii – Algavre, zatrzymaliśmy się w Albufeira w hotelu Falesia Beach Resort, który znaleźliśmy przez booking.pl. Pięknie położony hotel na skarpie, fajne apartamenty, basen <3, a na dole, pod skarpą, przepiękna plaża nad oceanem.
Trochę się wylegiwaliśmy i właśnie pierwszego dnia nie mając kremu do opalania, przysnęło mi się na leżaku i spaliłam łydki. Cały wyjazd cierpiałam z tego powodu i przeklinałam tego pana z kontroli na lotnisku, że mi ten spray do opalania zabrał. W końcu trzeba było się ratować jogurtem truskawkowym i powiem Wam, że okłady z produktów mlecznych działają. Schodzi cała opuchlizna i można chodzić :) A Mariusz stwierdził, że jestem Januszem opalania, a raczej Grażyną :)
Do południa plaża, a po południu wycieczki. Byliśmy w maju, więc jeszcze przed sezonem i chyba dzięki temu fajnie zaznaliśmy tej Portugalii. Obawiam się, że w sezonie nie jest już tak różowo.
Odwiedziliśmy Albufeirę
Myślałam że to małe miasteczko, a to całkiem duże miasto! Na starówkę trzeba było podjechać samochodem, bo od naszego hotelu było kilka dobrych kilometrów. Miasteczko fajne, przytulne i miło było pobłądzić wąskimi uliczkami oraz zjeść coś dobrego.
Koniecznie obejrzyj mój vlog, a raczej teledysk z wyjazdu i poczuj tę atmosferę, którą tam mieliśmy.
Zapraszam też do subskrybowania mojego kanału.
Przylądek Świętego Wincentego
Piękne miejsce, aby zobaczyć, jak wygląda ocean z lotu ptaka i jak skały nie pozwalają wodzie dostać się na ląd. Cudowne widoki, które naprawdę zapierają dech w piersiach. Przylądek jest też najdalej położonym miejscem Europy na południowy-zachód, więc można powiedzieć, że byliśmy na końcu lub początku naszego kontynentu. Jak kto woli :)
Tam też znajduje się latarnia morska, ale w porównaniu do polskich latarni to małe miki, bo latarnia z racji tego, że stoi na wysokiej skarpie jest po prostu niska i w sumie nie robi żadnego wrażenia, ale wejście na jej teren i widoki są przepiękne.
Plaża w Lagos – Praia Da Camilo
Najpiękniejsza plaża, jaką widziałam. Wysoki klif, a na dole zatoczka z małą plażą. Z oceanu wystają dumnie duże skały, a woda ma cudowny kolor. Mieliśmy szczęście, że byliśmy tu przed sezonem. Obawiam się, że latem jest tu tak jak w naszym Władku. Jeden schodzi z ręcznika, a dziesięciu czeka już na jego miejsce. Jednak i tak warto pojechać i zobaczyć to cudowne miejsce.
Starówka w Faro
Piękne miasteczko, do którego trafiliśmy z głodu. W poszukiwaniu fajnej restauracji przeszliśmy się bardzo urokliwym Starym Miastem, które zachwyca małymi kamieniczkami wyłożonymi kafelkami. Czuć tu atmosferę tradycji. Kolacje zjedliśmy przy porcie.
Na klifie w Portimao
To przede wszystkim przepiękne miejsce, gdzie po klifie można iść wzdłuż wybrzeża. Widoki takie, że stoisz i nie ogarniasz, a na wysokiej skarpie jest mała, urocza knajpka, gdzie można zjeść ciastko czekoladowe i wypić kawę. Dla takich chwil warto żyć!
Fajnie jest wyjechać bez dzieci, tak jak za dawnych lat, ale też stwierdzam, że wcale nie mam potrzeby jeżdżenia bez nich. Nawet te spalone łydki wspominam z uśmiechem.
Pamiętajcie! Jogurt, nawet truskawkowy, pomoże na spalone słońcem ciało :)
Odpoczęliśmy w naprawdę fajnym miejscu. Najlepszą rekomendacją dla tego wyjazdu i Portugalii jest to, że na pewno tam jeszcze wrócimy i to z dziećmi, bo bardzo chcemy im pokazać to, co sami zobaczyliśmy i odkryć nowe ciekawe miejsca. Kto już był w Portugalii, a kto się dopiero wybiera w te strony?