O mnie

Czym jest dla mnie majsterkowanie?

Powtórzę pytanie z tytułu: “Czym jest dla mnie majsterkowanie?” i sama odpowiem:
 
LEKARSTWEM
 
 
Tak, tak może Was to dziwić, ale ja się leczę za każdym razem, kiedy majstruję to czy owo. W Andrzejki skończyłam 35 lat i bynajmniej nie jest to dla mnie jakieś ważne wydarzenie, ale stwierdziłam, że teraz jestem bardziej “poważną” Panią przed 40-stką, niż lajtową 30-latką. Mogę mówić i pisać o wszystkim, bo teraz można powiedzieć, że coś przeżyłam i coś wiem. Może też ktoś będzie się liczył z moim zdaniem, bo swoje twarde zdanie mam na wiele tematów.
Do tej pory nie pokazywałam Wam siebie na blogu, bo nie to było moim założeniem jak zaczynałam pisać. Przede wszystkim chciałam pokazać “komuś” (wtedy nie wiedziałam komu), jakie mam pomysły, co moje zręczne rączki potrafią (bo tego nie możecie mi odmówić, coś potrafią). Potem doszłam do wniosku, że mój blog ma charakter edukacyjny, a Wy mnie w tym utwierdzacie, bo czuję się jak ekspert w dziedzinie DIY, chociaż sama codziennie się uczę czegoś nowego w tym zakresie. Jednak teraz po roku pisania bloga mogę sama się podsumować, że wiem na temat prac ręcznych dużo i mogę pomagać innym w pierwszych krokach takiej edukacji. Wy też tu często zaglądacie, bo w listopadzie było 110 tys. wejść na bloga i jestem z tego dumna. :)
 
Jednak wracając do tematu lekarstwa. Kilka lat temu, jeszcze przed 30-stką, kiedy moje życie było jednym wielkim pasmem “szczęścia” (czytaj: pieniądze, podróże, zakupy do woli, nieruchomości, auta, zdrowie), mój świat się złamał. Depresja połamała mnie na drobne części i mogę powiedzieć jedno, żadne pieniądze szczęścia nie dają, jeżeli człowiek nie rozumie sam siebie i nie żyje w zgodzie ze sobą. Zbieranie się do kupy nie obeszło się bez lekarza, farmakologii i wsparcia moich bliskich do których zaliczam mojego męża i dzieci. 
Cała reszta nie ma do dzisiaj pojęcia, co przeżyliśmy. Wtedy też poszłam na terapię i z psychologiem próbowałam przepracować to co się stało. Z jednej z takich wizyt wyszłam z dźwięczącym zdaniem w uszach, że muszę znaleźć w swoim życiu coś co będzie moją pasją, do czego zawsze będę mogła wracać, żeby tylko nie leżeć i nie patrzeć tempo w sufit. Tak od razu nie odkryłam, że “zrób to sam” jest moim powołaniem. Chwile to trwało.
 
Jednak teraz jestem, istnieję tu i teraz, codziennie się leczę robiąc dla Was nowe projekty, czytając tyle pochlebstw pod swoim adresem i inspirując wiele osób do kreatywnego działania. Postanowiłam też trochę bardziej się Wam przedstawić, pokazać kim jestem, co lubię, a czasami może czego nie lubię, chociaż moja mądrość mi mówi, żeby być ponad tym co nas denerwuje.
 
Możecie również opowiedzieć mi czym dla Was są robótki ręczne? Chętnie posłucham Waszych historii! 
 
 
 
 
Podziel się...
0
Tagi : o mnie
Kasia Ogórek
Mówią o mnie polska Martha Stewart. Cieszy mnie to co robię na co dzień i żyję ze swojej pasji. Jestem kobietą zaradną i żadnej pracy się nie boję. Na zakupy chodzę do marketu budowlanego, a największym szczęściem jest dostać nowe elektronarzędzie. Tutoriale tworzę z perfekcyjnym manicurem.

19 komentarzy

  1. Bardzo lubię Twojego bloga. Pomimo, że nie wszystkie DIY mi się by przydały to na bieżąco do Ciebie zaglądam. Ja 35 mam przed sobą, a 30 już za i też odskocznią od wszystkiego co złe zawsze było robienie czegoś z niczego. Teraz odkryłam urok krzyżykowego haftu i prawda jest taka, że robiąc coś fajnego naprawdę się relaksuję psychicznie:) Terapia głowy przez ręce:) A jak coś wyjdzie ok to radość jest ogromna. Życzę Ci wszystkiego co najpiękniejsze w niestety niesprawiedliwym świecie. Uśmiechu od najbliższych bo on potrafi trzymać człowieka w pionie. Spokojnego snu i wielu pomysłów na DIY. Wiele pięknych wspomnień i jak najmniej dziwnych ludzi w życiu. Pozdrawiam Iza

  2. Kasiu, bardzo mnie zaskoczyłaś tym postem, ale oczywiście pozytywnie. Myślę, że to batdzo ważne, jeśli cos co robimy, daje nam satysfakcję i uznanie w oczach innych i bardzo dobrze, że to własnie DIY stało się Twoim lekarstwem, jak mówisz, bo i my na tym korzystamy, hi hi hi Życzę Ci, żeby Twój blog był dalej dla Ciebie źródłem radości a dla nas inspiracji:-) I czekam na kolejne odsłony Kasi:-)

  3. :) Miło czytać coś więcej o Tobie zwłaszcza, że często tu zaglądam ;) Och..akurat wiem coś o takich sprawach, choć nie mądruje, bo jak to Ty napisałaś więcej lat na karku masz, doświadczenia życiowego, itd. .. zgadzam się .. z wiekiem dojrzewamy i zbieramy nowe życiowe doświadczenia, przez co (teoretycznie :P) jesteśmy nieco mądrzejsi (teoretycznie bo niektórzy mam wrażenie, że z wiekiem głupieją ;/) :)

    Pozdrawiam cieplutko i .. wszystkiego najlepszego, niech Ci się układa tak jakbyś chciała .. i nie poddawaj się!!! :D

    Viola :)

  4. Aaaa czym jest dla mnie kombinowanie .. hmm.. jedyną rzeczą w której naprawdę nie mam oporów, tj. nie boję się, że do tego np. się nie nadaje .. kombinuję i nie przejmuję się, że nie jestem specjalistą w tej dziedzinie ;) Teraz to swego rodzaju ucieczka od otaczających spraw, a poza tym..zabijacz czasu..bo czekam na bliskich..bo nie mam pracy :P Takie tam ;)

  5. Kasiu, wszystkiego na najlepsze z okazji urodzin!
    Popieram i odnajduję sens w tym co napisałaś. Pieniądze szczęścia nie dają i choć mogą wywołać uśmiech na naszej twarzy to ważne byśmy pamiętali o “rzeczach” ważniejszych… dużo ważniejszych.
    Ja przekonałam się o tym w tym roku. Pieniądze sprawiły, że zapomnieliśmy, że mamy siebie, że chwile spędzane razem są najważniejsze!
    Życzę wszystkim aby odnaleźli szczęście w rzeczach małych, prostych….

    Pozdrawiam gorąco, Anna

  6. Bardzo miło poznać Cię lepiej. To prawda, że gdy człowiek ma pasję, coś co kocha robić, co sprawia mu przyjemność może się w tym “zakotwiczyć”, to taki azyl bezpieczeństwa. Kopalnia radości, w której każdego dnia można odkopać swoje nowe skarby. Poza tym Kasiu- spóźnione, ale ze szczerego serca- Wszystkiego najlepszego! :-)

  7. Takie głębokie przemyślenia to tylko z wiekiem przychodzą, szkoda tylko, że w takich dramatycznych okolicznościach.. Choć mam wrażenie, że bez nich nie doszlibyśmy do żadnych przemyśleń ;)
    Pozdrawiam Kasię

  8. Ja Ci dam Panią przed czterdziestką!
    Ja 35 skończę dwunastego i wcale a wcale nie czuję się na stateczną panią przed czterdziestką :D
    Za nami dopiero 1/3 naszego życia, a przed nami cały czas to co najlepsze :)
    Dziękuję Ci, za dzielenie się swoją radością z tworzenia. Fajnie jest mieć taki azyl, w którym człowiek łąduje akumulatory. Też lubię tworzyć, Twój blog bywa nie raz dobrą inspiracją :)

  9. Kasiu… ja z depresją (oraz dwoma uzależnieniami i wszystkiego tego przyczynami) walczę już długo… leki, terapie, rozwój osobisty… cudownym lekarstwem jest dla mnie miłość Męża i Miłość mojego Boga… majsterkowanie, szycie, dzierganie, malowanie, dłubanie, klejenie, wycinanie to również lekarstwo – bardzo radosne… gdy coś tworzę, rozkwitam, realizuję się w pełni, uczę się, doskonalę, uspokajam, a przede wszystkim dzielę – przelewam wszystkie uczucia i całą miłość, która we mnie rośnie… z resztą, dobrze wiecie dziewczyny, co się wtedy czuje :) a jak niektóre mogą porównać to ze stanem, który osiąga się w depresji, to już w ogóle.. :)
    wysyłam trochę ciepła :*
    Gizrapka, lat 40 i 9 miesięcy

  10. Wasze komentarze mają więcej zrozumienia niż dawało mi całe zewnętrzne otoczenie. Dlatego jeszcze lepiej czuję się z tym co robię i cieszę się, że powiedziałam coś więcej. :)

  11. Ja cały tydzień planuję co będę majstrowała w weekend :D No wiesz, nie zawsze moje projekty wychodzą ale mam frajdę jak nikt inny! Albo jak my wszystkie, twoje czytelniczki :D

  12. po pierwsze-Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin
    po drugie-Jesteś bardzo silną babką
    po trzecie-cieszę się że znalazłaś dla siebie to coś co cię rozwesela i daje siłę
    po czwarte- dziękuję że podzieliłaś się z nami swoimi przeżyciami
    po piąte- twój blog daje nam wiele inspiracji
    I PAMIĘTAJ NIE JESTEŚ SAMA :)

  13. Fajna kobietka z Ciebie i super, że odnalazłaś swoje “ja” w majsterkowaniu ! Inspirujesz nas i rozweselasz, motywujesz do działania , a wiele z nas ma jakąś historię związaną z tym czym zajmuje się teraz. Ja zaczęłam “dłubać ” w decu pewnie tylko dlatego, że po operacji kręgosłupa, na rencie musiałam coś robić żeby nie zwariować !!! i tak zostało :) Pozdrawiam cieplutko :)

  14. wszystkiego najnajnajnajnajnaj:)
    ciesze się że tu jesteś i piszesz dla nas. dla nie jak pewnie i wielu z nas które tu cię odwiedzają, jesteś “natchnieniem” i inspiracją do działania:)
    tak trzymaj-ściskammmm:)

  15. Kasiu, przeszłam przez coś podobnego. Wiem, jak ważne jest robić coś, co się kocha, oddać się temu w całości. Nie myśleć. Albo myśleć tylko o tym, co się właśnie robi. Moim lekarstwem jest DIY, ale i urządzanie wnętrz. Zwłaszcza teraz, gdy wiemy, że nie możemy mieć dzieci, co było dla mnie dodatkowym ciosem, staram się dać z siebie wszystko. Mój blog jest moim dzieckiem a ja w końcu zaczęłam wiązać z nim moją przyszłość i moje nadzieje. Jest lżej. Nie jest idealnie, ale jest lżej.
    Cieszę się, że pokazałaś nam dziś kawałek siebie. Wiem, jakie to ciężkie, ale wierz mi – teraz już tylko z górki. Najtrudnieszy pierwszy raz ;)
    Ściskam mocno i wiesz – jakby co, wiesz gdzie mnie szukać. W kupie raźniej, weselej… w kupie się nie myśli.

  16. Kasiu, dopiero dzisiaj dotarłam do tego posta:) U mnie jest podobnie prowadzenie bloga, tworzenie wszystkich przedmiotów do sklepu i urządzanie domu, to mój sposób na depresję:) Sposób na życie, które daje mi tyle radości:) Pozdrawiam, Aga

Leave a Response

Simple Share Buttons