Obowiązki po wakacyjne, przygotowania do szkoły i jej rozpoczęcie, nie pozwalały pojechać, chociażby na jeden dzień do domku nad jeziorem. Cieszyłam się jak dziecko, oglądając pogodę w środku tygodnia i zacierałam ręce, że w ten weekend w końcu pojedziemy. Przygotowałam sobie listę pomysłów do wykonania, bo tam na wolnym powietrzu mogę majsterkować w drewnie do woli. Było cudownie, niestety do czasu.
W piątek niecierpliwie czekałam, aż dzieci wrócą ze szkoły, zapakowałam nas, zabrałam kotka i do lasu. Mąż dojechał pod wieczór po pracy. Las był cudowny, pachniało grzybami, jesienne słońce grzało przyjemnie, a Rudi oszalał, jak wrócił do lasu. Robił takie sztuczki, że siedzieliśmy i patrzyliśmy na naszego małego pupila, śmiejąc się w głos.
Kot tak bardzo niechciany przez mojego męża kupił jego serce i teraz jestem szczęśliwa, jak widzę takie obrazki. Małżonek karmi, nosi, śpi z nim itd. Tak się zapierał i proszę. :)
W sobotę moi trzej panowie ruszyli w las i przynieśli kilka koszyków grzybów. Potem do wieczora je obrabiali. :) Dzisiaj grzyby suszą się na sznurkach. Częścią podzieliliśmy się z rodzicami, bo przecież to początek sezonu i nie jeden koszyk, wypełnimy jeszcze grzybami.
Ja za to rozłożyłam mobilne biuro na dworze i oddawałam się swojej pasji. Hałasowałam na cały las, brudziłam ile popadnie i czułam szczęście, że mogę to robić w tak cudownym miejscu. Marzę o tym, żeby się tam wyprowadzić i majsterkować tak codziennie. :)
Po pracowitej sobocie, w niedzielę wstałam z nowymi siłami i sukcesywnie punkt po punkcie realizowałam moją listę DIY na ten weekend. Robota szła mi świetnie. Czasami są takie dni, że wszystko Ci wychodzi, czujesz 100% zadowolenia z tego, co robisz, duma Cię rozpiera i nagle nie uwaga, pewność siebie, rutyna w działaniu powoduje, że niewielka tarcza do cięcia przejeżdża po palcu. Nawet nie zauważasz co się stało, dopiero krew uświadamia Ci, że narzędzie zrobiło Ci krzywdę.
Szybko w samochód i do szpitala. Ja jechałam na luzie, naiwnie myśląc, że trzy szwy i do domu. Jednak skończyło się inaczej. Okazał się, że przecięłam ścięgno palca, a to już nie taka łatwa historia. Ortopeda zaprosił mnie na sale operacyjną, a tam sztab pielęgniarek, anestezjolog. Wszyscy spodziewali się mężczyzny, bo jak to jedna z pielęgniarek stwierdziła, panowie robią sobie takie kuku. Po półgodziny miałam drut w palcu, ręka jakby nie moja i świadomość, że palec nie będzie w pełni sprawny.
Dostałam L4 na 5 tygodni, skierowanie na regularne wizyty w poradni ortopedycznej, silne leki przeciwbólowe i rękę na temblaku.
Morał jest taki, że chociażby się brało to samo narzędzie 1000 raz i tak trzeba być ostrożnym, jak za pierwszym razem. Rutyna może zgubić każdego i tak było w moim przypadku.
Jednak muszę Wam powiedzieć, że weekend był tak miły, cudowny i dał mi tyle energii, że nawet ta palcowa historia nie zepsuła mi humoru. Teraz Rudi leczy mnie swoim mruczeniem, a ja układam listę diy na najbliższe 5 tygodni uwzględniając, że mam jedną rękę do dyspozycji. Przed snem pomodlę się, dziękując za taki szczęśliwy weekend i za miłego lekarza ortopedę. :)
Okaleczona, ale szczęśliwa
Zobacz także:
szybkiego powrotu do sprawności!!!
kociak fajny :)
Dziękuję Martuś :)
Kasiu, dobrej i szybkiej rehabilitacji Ci życzę! Mam nadzieję, że jednak palec będzie w pełni sprawny. Rudi cudowny, tylko do drapania za uchem :)
Aniu,, bardzo dziękuję.
O zgrozo! Ale pech… Życzę szybkiego powrotu do formy!!
Niestety, tak bywa :)
To sie narobiło… szybkiego powrotu do zdrowia :) Będzie dobrze. P.S. coś tak obserwuję, że ostatnio majsterkowiczom dzieje sie kuku… mi też – nie aż tak poważnie ale robota na tydzień wstrzymana (też przez rutynę). Pozdrawiam
Kyrios, przez wiele lat robisz to samo i zawsze może się coś zdarzyć. Życzę Ci zdrówka. Majsterkowicze muszą się trzymać razem :)
Najważniejsze, że lekarze zadziałali i teraz może być tylko lepiej. Pozdrawiam
Milla, lekarz i cały personel byli bardzo sympatyczni. Ortopeda nie dał rady mi pomóc na SOR to zamówił sale operacyjną i zawalczył o ten mój palec. Starał się, żeby palec wyglądał ładnie w przyszłości. :)
Jeej Kasia Zdroooowiej !!!! Teraz jest najwazniejsza kuracja dla Ciebie ,to jednak nie byle jaki wypadek.
Wracaj Szyybko do Zdrowia Ty Szczesliwa Kobietko !!! :)
Aguśka, wczoraj do mnie nie docierało. Dzisiaj ból dał się we znaki, ale daje radę. :)
Współczuję, mam nadzieję, że szybciutko się zagoi. Dzielna z Ciebie kobieta, podziwiałam Cię zawsze, a teraz jeszcze bardziej.
Uściski i pozdrowienia.
Marlena, bardzo mi miło. Dziękuję Ci bardzo.
Kasiu :(((( straszne :((((( wracaj do zdrowia !!!! szybciutko! dużo odpoczywaj to ci się szybko zagoi ! ach, tak mi smutno za ciebie
Karolina, czuję dobre fluidy od Was wszystkich i od razu mi lepiej. ;)
Wracaj do zdrowia, życzę Ci tego bardzo, ponieważ uwielbiam wpadać do Ciebie choćby na chwilę.
Pozdrawiam ciepło i trzymaj się!!!
AnaEm, bardzo Ci dziękuję. Takie słowa to balsam na moją duszę.
Opad szczeny! Ty jesteś niesamowita! Ja bym się załamała a Ty nadal widzisz pozytywy! Nie tylko DIY się od Ciebie uczę ale i podejścia do życia! Trzymaj się i miałam Ci życzyć powrotu do formy, ale z tego co widzę to forma nigdzie nie poszła;)
Ściskam:D
Ola, to tylko palec i go mam. Trochę mnie estetyczność palca zastanawia, ale o ty pomyślę później. Druga sprawa top madel już nie będę, więc jakoś nie jestem nad sobą przewrażliwiona. Najwyżej zrobię sobie pokrowiec DIY na ten palec. Już myślę o uszyciu temblaka. :)
Jakie okropne przeżycie, bardzo współczuję. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia! :)
Dzięki Frugi, będę szybko się kurować.
Całe szczęście, że to “tylko” tyle. Wiem, że musi cholernie boleć i sam opis bardzo działa na wyobraźnię, ale myśl, że niektórzy nie mają tyle szczęścia i kończą bez palca, to pozostaje mi odetchnąć z ulgą, że Twój palec dało się odratować.
Nie, u mnie nie jest tak źle. Na Bielanach był Pan, który miał poparzoną całą prawą dłoń, uda i kostki. Jak go widziałam, to czułam się głupio z tym moim paluszkiem. Strasznie mi było go żal. :(
Gdyby kozka nie skakala… Kasiu trzymam kciuki za Twoj palec i powrot do pelnej sprawnosci. Jeszcze go nie raz pokazesz calemu swiatu ;)
Dokładnie, jakbym nie robiła takich rzeczy to by się nie stało. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie :)
Wszystkiego dobrego.Niech się szybko na nowo uruchomi:)
Dzięki Asiu :)
Kasiula! Napiszę tylko, że najlepszym się zdarza-mój tato (stolarz z prawie 50-cioletnim stażem) miał identyczną przygodę, też go zadrutowali. Z jego doświadczenia mogę powiedzieć, że najważniejsza po wyjęciu drutu jest rehabilitacja. Aby palec wrócił “do żywych” tato skrupulatnie wykonywał ćwiczenia pokazane przez rehabilitanta (m.in. z niewielką kolczastą piłeczką). W jego przypadku powrót do pełnej sprawności zajął ok.pół roku (ale do tej pory szczególnie przy zmianie pogody coś go tam pobolewa). Ale to jeszcze przed Tobą i na pewno dostaniesz odpowiednie instrukcje. Zresztą z Twoją energią, nieustającym optymizmem życiowym oraz wsparciem rodziny na pewno ten okres rekonwalescencji będzie szybszy! No i ze świadomością, że my tu wszyscy czekamy na realizacje Twoich fantastycznych pomysłów! Przesyłam mnóstwo pozytywnej energii i dbaj o siebie, kochana!
Skaczka, dziękuję Ci za te słowa. Po pierwsze, że taka ciapa nie jestem, a po drugie, ze palec wróci do żywych. Chciałabym, żeby jeszcze mi posłużył. Przecież tyle pomysłów DIY jest jeszcze do zrobienia.
Pozdrawiam serdecznie :)
Kochana to jeszcze raz tutaj- oby sie szybko zagoilo, alez nauczka, ech! ale madra z Ciebie babeczka, tak to sobie wszystko przetlumaczylas… Dobrze, ze trafilas na dobrych specjalistow. Oby sie szybko zagoilo i zebys mogla znow dzialac. Moc usciskow!!!
Agnieszko, bardzo Ci dziękuję. Jakoś tak źle nie odczułam tej sytuacji. Mocno zbagatelizowałam ją zaraz po wydarzeniu, a jak lekarz powiedział, że to trochę gorsze to już mi było wszystko jedno. Zresztą miałam tak miłą niedzielę, oczywiście do czasu, że to szczęście mnie uskrzydliło. :) Buziaki
O rety!!! Przepraszam z ten wstęp,ale po przeczytaniu tego tekstu powtarzam w myślach o rety,o rety,o rety…Czy rzeczywiście wszystkim musi się to przytrafić?Nasłuchałam się już tylu historii o stolarzach bez palców,że jak tnę piłą i ona tak strasznie głośno chodzi,a tarcza tnie jak brzytwa,to zawsze modlę się o szczęśliwe zakończenie pracy.Czasami tak kretyńsko ryzykuję,że później sama stukam się po głowie.
Dobrze,że tak się skończyło i że masz palec…Jesteś dzielna jak prawdziwy stolarz:) Oby się to nie powtórzyło i nas omijało.Lepiej mieć wszystkie palce,bo mogą się przydać:) Życzę Ci oby dobrze się zagoiło i żeby palec był w pełni sprawny.
Z tego odrętwienia zapomniałam napisać,że masz świetne- prozdrowotne warunki do pracy:)no i kot-rewelacja…
Ewa, najlepsze, że te ciężkie narzędzia nic mi nie zrobiły. Tylko małe narzędzie wielofunkcyjne z wymiennymi końcówkami, które używam już tak długo. Ach, żeby cięła chociaż drewno, a ja zabawę plastikową odcinałam od podstawy. Po prostu śmiechu warte. Warunki do pracy fajne, ale tylko wiosną i latem, a zimą przezywam ciężkie chwile. Kicia jest rewelacyjna, kocham jak dzieciaka. :) Ewka pilnuj palce kochana. Całus.