lifestyle

Najlepsze wakacje to te samotne tylko z rodziną. Znajomych zostawiam w domu

Tyle już wakacji rodzinnych za mną, że doskonale wiem, jakie są najlepsze dla mnie i moich chłopaków. Te samotne, tylko we własnym sosie. Jedynie takie wakacje dają mi szansę wypocząć i zresetować się. Kilka razy dałam się namówić na wspólne wakacje z dalszą rodziną i znajomymi, niestety nie wspominam tego najlepiej. Ile osób, tyle pomysłów na spędzanie wolnego czasu – a wszystkiego nie da się zrobić przez tydzień czy dwa. Na wakacjach nie mam ochoty na kompromisy; chcę być konformistką, patrzeć na wygodę swoją i najbliższych, chcę mieć najlepsze wakacje, na jakie mnie stać.

Wakacje z rodzina

Wakacje ze znajomymi to istny koszmar!

Już nigdy nie dam się namówić na wakacje ze znajomymi czy dalszą rodziną. Obiecałam sobie to po wyjeździe ze znajomymi do Chorwacji kilka lat temu. Trauma mnie trzyma do dzisiaj. Mogę o tym napisać otwarcie, bo od tamtego czasu unikamy tej rodziny.

Jadąc z kimś na wakacje, trzeba się układać i dostosowywać. Kurczę, człowiek przez cały rok się układa ze szkołą, pracą, sąsiadami, wszędzie musi szukać kompromisu – to chyba na wakacjach można od tego odpocząć? Gdy jedziesz z kimś, to zawsze są jakieś niesnaski.

Już w czasie podróży (a ta potrafi trwać dobę) zaczynają się problemy

Ty jedziesz szybko, bo możesz, a oni się wloką. W sumie się nie dziwię. Samochód jest strasznie obciążony tymi składkami piwa, które zabierają z Polski.

Trzeba stanąć na siku, chociaż Wam się wcale nie chce.

Ty już jechałeś tą trasą 5 razy, więc nie musisz się zatrzymywać. Znajomi wymuszają postoje wszędzie, gdzie się da, i zachowują jak japońscy turyści, robiąc zdjęcia wszystkim i wszystkiemu.

O wyborze trasy nie wspomnę, bo o to są sprzeczki na dwa tygodnie przed wyjazdem. Dajesz się namówić na trasę znajomych, chociaż jeździsz w to miejsce od kilku lat. Trasa okazuje się do dupy.

Ty chcesz jeść w McDonald’sach, bo wiesz, co jesz i jak to zamówić, a oni chcą próbować regionalnej kuchni. Wszystkim wychodzi to bokiem, a niektórym nawet górą. 

Przyjeżdżasz na miejsce, cieszysz się, że teraz będzie już z górki, plażing, smażing… Ale nie jest tak łatwo.

Na parkingu jedno miejsce jest w cieniu, a reszta nie – i zaczyna się walka. Ustępujesz, jesteś mądrzejszy. 

A to pokój zająłeś ten, co chciała tamta rodzina…

Wy lubicie pospać, a znajomi już od 7:00 są na nogach, bo ich dziecko obudziło i czekają w strojach kąpielowych od 3 godzin z wielkim dąsem na twarzy, że Ty się wyspałeś.

Twoja rodzina na wycieczki i plażę jest wyszykowana w 5 minut, a tamci choć nie spali od 7:00, wyjść z kwatery nie mogą.

Wybór plaży – a potem miejsca na niej – też jest wielkim wyzwaniem. Ty wolisz w cieniu, bo wiesz, jak praży chorwackie słońce, więc i tak się opalisz, a oni chcą w pełnym słońcu. Jakoś ta druga rodzina nie idzie na kompromis, a potem pożycza od Ciebie środek na oparzenia.

Gdy już jesteś na plaży, to odpoczywasz, ale znajomi muszą o 14:00 zjeść obiad, bo świat się zawali. Chociaż Wy lubicie jeść obiadokolację, to schodzicie z nimi z plaży.

Zjedli obiad i chcą wracać na plażę. O mamo, ile tego łażenia! Już mam dość.

Następnego dnia buntujemy się i zostajemy na plaży dłużej. Ktoś się na nas chyba obraził. 

Pierwsza wycieczka ustawia nas do pionu. Znajomi okazali się pamiątkowiczami i straganiarzami, choć nie wyglądali. Chodzą przez 3 godziny po straganach i zastanawiają się, czy kupić taką, czy inną kulę z padającym śniegiem. Serio? Kula ze śniegiem z wakacji nad Morzem Śródziemnym? Chociaż nie. Przywożenie arbuza z Chorwacji do Polski bije wszystko na głowę. Przecież u nas nie kupisz arbuza.

Wyjście do restauracji też się źle kończy. Znajdź taki duży stolik dla 9 osób, a potem czekaj, aż wszyscy dostaną i zjedzą. Co niektórzy jeszcze analizują, w której knajpie jest taniej i co bardziej się kalkuluje. Czara goryczy się przelewa, gdy zaczyna się przeliczanie, gdzie za 100 g frytek zapłaci się mniej. TO W TYM MOMENCIE DECYDUJĘ! Nigdy więcej wakacji z obcymi. Dosłownie i w przenośni.

Najlepsze wakacje to te samotne tylko z rodziną

W tym roku kolejne wakacje jesteśmy sami. Nie są one za długie, bo to tydzień nad polskim morzem. Wiem, że to jest najlepsze, co może być, gdy pakujesz tylko swoich najbliższych do samochodu i jedziesz. 

Przewaga takich wakacji nad innymi jest niesamowita. W końcu masz czas jedynie dla siebie i rodziny. Żyjesz swoim rytmem. Plażujesz, kiedy chcesz, śpisz tak długo, aż się wyśpisz, jesz tam, gdzie chcesz, i nie patrzysz, czy cena frytek jest najniższa w całej miejscowości. Jednak najważniejsze dla mnie jest to, że w końcu rodzina jest skoncentrowana tylko na sobie. Kiedy jedziesz ze znajomymi, musisz dzielić czas między nich a rodzinę. Na plaży gadasz z koleżanką, a nie z własnymi dziećmi. NIE CHCĘ TAK! Wolę ten czas przeznaczyć na moje pociechy. Pogadać, pobudować zamki z piasku, przeskakiwać przez fale. Wyłącznie na wakacjach mam możliwość skoncentrować się w 100% na drugiej osobie. Nie ma obowiązków ani planów zajęć, nie robię też nic na czas. Rodzina znowu się do siebie zbliża. To są najlepsze wakacje. Polecam ten rodzaj wypoczynku. A znajomych zostawmy w domu.

 

Zobacz także:

 Macierzyństwo bez photoshopa nie-2Bmusisz1 DSC09397 20
Podziel się...
0
Kasia Ogórek
Mówią o mnie polska Martha Stewart. Cieszy mnie to co robię na co dzień i żyję ze swojej pasji. Jestem kobietą zaradną i żadnej pracy się nie boję. Na zakupy chodzę do marketu budowlanego, a największym szczęściem jest dostać nowe elektronarzędzie. Tutoriale tworzę z perfekcyjnym manicurem.

39 komentarzy

  1. Mówią, że jeśli chce się sprawdzić przyjaciół to najlepiej pojechać z nimi na wakacje. My jeździmy z przyjaciółmi na wakacje i nie mamy takich dramatycznych przeżyć. Bo po pierwsze przyjmujemy zasadę jedziemy razem ale nie jesteśmyze sobą zrośnięci i nie musimy wszystkiego robić razem. To powoduje mniej napięte relacje, nikt nie jest obrażony i wieczorem przy kolacji jest o czym pogadać, bo można wzajemnie sobie odpowiedzieć co się komu przydarzyło.

      1. Kasiu, jakoś bardzo przykro mi czytać tego posta… Wiem, że częste spotkania z kimś mogą być przykre (sama unikam częstych spotkań oraz imprez w większym gronie), ale nigdy nie pomyślałabym, że muszę złapać oddech od moich (nielicznych) przyjaciół. Właśnie dlatego nazywam ich przyjaciółmi, że znają mnie i moje granice i je akceptują. A i ja mam dla nich tyle sympatii, że jestem w stanie zrozumieć fanaberie w rodzaju wożenia arbuza przez kilkaset kilometrów. A niech wiozą, pośmieję się z nimi z tego, a potem pomogę wnieść go na czwarte piętro! Wydaje mi się, że trzeba mieć dystans do innych i do siebie. Wiem, że sama mam swoje za uszami i że “nie istnieje taki, który by wszystkim dogodził”. Może po prostu należy staranniej dobierać przyjaciół. ;) albo machnąć czasem ręką.

        A jeśli chcesz spędzać czas w gronie swojej najbliższej rodziny (co jest zupełnie zrozumiałe), to po prostu go w ten sposób spędzaj, nie krzywdząc przy tym nikogo podobnymi postami. Przepraszam za szczery komentarz – jestem fanką tego bloga od lat i jakoś treść tego posta zupełnie mi tutaj nie pasuje.

        Życzę Ci udanych wakacji teraz i w przyszłości!

        1. W tym wpisie zostało ujęte wszystko to, co chciałam napisać w temacie :) Gratuluję Pani i sobie znajomych, skoro mamy podobne doświadczenia.
          A od wożenia arbuza bardziej rozbawiło mnie zamawianie w McDonald’s obiadu, gdy ma się pod nosem pyszną, lokalną kuchnię.

  2. Jestem tego samego zdania co Ty. Wakacje są po to by wypocząć, a nie da sie wypocząć w duzym gronie. Czasem i twoja najblizsza rodzina to max co musisz znosić, zwłaszcza jak jedziesz z dziećmi. I tak musisz dostosować sie pod nich – pod ich wiek, porę snu, karmienia, itp

  3. Niezły pasztet ;) My, jeśli już jedziemy gdzieś z rodziną czy znajomymi, to tylko na zasadzie, że spotkamy się na miejscu i spędzamy ze sobą czas, jeśli mamy na to ochotę. Osobne kwatery, osobne zwyczaje, a razem chodzimy np. na plażę, zwiedzanie okolicy czy robimy wieczorem wspólnego grilla, dzieci pograją sobie w piłkę itp. Kiedyś, jak jeszcze sama jeździłam z dziećmi na całe wakacje nad morze, a mąż zostawał w pracy, to takie towarzystwo z doskoku było dla mnie wręcz na wagę złota, ale faktycznie podczas tych dwóch miesięcy zdarzało się trafić i na takich znajomych, którzy wręcz wisieli na nas i mieli ochotę się zrosnąć ;)

  4. A od kiedy wspólne wakacje ze znajomymi oznaczają uwiązanie do siebie przez 24h? Jeżdżę z przyjaciółmi, niby razem ale każdy swoje przyzwyczajenia ma, tolerujemy je ale nie wymuszamy ich na sobie. Chcę wyjść wcześniej na plażę to ok, wychodzę, oni chcą jeszcze pospać – niech śpią. Wspólne najczęściej są wieczorno-nocne ‘posiadówy’, ogniska, Polaków rozmowy. Jazda razem? też każdy z nas ma inny samochód z innymi możliwościami – nawet nie wyjeżdżamy o jednej godzinie, po prostu umawiamy się że spotkamy się na miejscu. Zrozumieć nie mogę płaczu, że wspólne wakacje to największy koszmar, dla mnie to jedna z większych przyjemności!

      1. To faktycznie pozostaje unikanie takich wspólnych wakacji. Mnie się (jak widzę) poszczęściło :)

  5. Dostaliśmy z Mężem propozycję na wyjazd z Jego siostrą właśnie do Chorwacji. Po dziękowałam od razu, bo Ona ma dzieci nastoletnie, ja 7 i 2 letnie wiec przepaść w tym na co Oni sobie moga pozwolić a na co my jest ogromna. Poza tym 15 minut wcześniej nasłuchałam się jak to byli z sąsiadami w zeszłym roku ( choć to Ona z rodziną chamsko się doczepiła do tamtej rodziny) i jak to źle było, bo musieli zatrzymywać się do WC bo dziewczynki musiało, a to to a to tamto… Nie chciałam by cała wieś później dudniła jacy to my źli jesteśmy… Zawsze sami i tak jest nam dobrze :)

    1. Bardzo dobrze Cię rozumiem. Czasami dzieci też na takich wyjazdach nie mogą się dogadać i też są problemy. Nie którzy na siłę szukają towarzystwa. Miłych wakacji życzę.

  6. Byłoby mi przykro gdybym po latach przeczytała coś takiego na blog mojej starej koleżanki… Zwłaszcza, że mam wrażenie, że te utyskiwania wynikają z braku chęci zrozumienia drugiej strony. Wożenie arbuza z Chorwacji – dlaczego nie? Owoce i warzywa mają tam zupełnie inny smak. Dlaczego nie przywieźć tego smaku chociaż na chwilę ze sobą? Jedzenie w McDonalds – Bałkany mają przepyszną kuchnię, warto spróbować czego nowego, regionalnego, hamburgery można jeść w Polsce. Chodzenie wszędzie razem – wystarczy trochę asertywności i jasna komunikacja. Jasne, że każdy ma swoje przyzwyczajenia i powinien tak planować wakacje jak lubi, po prostu słabe jest żalenie się publicznie na dawną koleżankę, która po prostu tak jak Ty ma inne przyzwyczajenia i cele na wakacjach…

    1. Aniu, nie bierz nigdy tak dosłownie wszystkiego. We wpisie jest zbiór wielu wyjazdów ze znajomymi, ładnie ubrany w jedną historię. McDonalds po drodze, kiedy masz małe dzieci to najlepsza dla mnie opcja, a kuchnia Bałkańska nie każdemu musi odpowiadać. Szkoda, że z tego wpisu wyciągasz żale, a nie podsumowanie “jedź sam i spędź czas ze swoją rodziną. Znajomych masz na co dzień.”.

    2. Problem jest wtedy, gdy po takiej asertywności druga rodzina się obraża i strzela focha, bo przecież przyjechaliśmy razem. I niestety zawsze to jest pójście na kompromis, dlatego czasem lepiej odpuścić wyjazdy ze znajomymi i zostawić ich w domu. A samemu naprawdę wypocząć.
      Nie odbierałabym też tego wpisu jako żalenie na znajomych, tylko dzielenie się doświadczeniem związanym ze wspólnymi wyjazdami. Czasem zgadzamy się na taki wyjazd, bo trudno odmówić i myślę, że warto przeczytać takie historie wcześniej, by już na etapie propozycji mieć na tyle asertywności by odmówić.

  7. Ja mam podobne odczucia po kilku krótkich wycieczkach ze znajomymi. Myślę, że wiele zależy od ludzi, ale nawet dobrzy znajomi na wyjeździe mogą okazać się zupełnie innymi ludźmi. Czytam też te komentarze o dogadywaniu się itd. Dla mnie to jest jasne, że tak można, tylko zazwyczaj druga strona jest obrażona, że nie chcemy razem, albo pójdziemy gdzieś wcześniej czy później. Dla dobra relacji lepiej wyjeżdżać samemu, rodzinnie ;)

    Aczkolwiek teraz planujemy wyjechać na slow weekend, byle się polenić blisko natury i sama zaproponowałam siostrze męża by z nami pojechała. Dlatego że wiem, że jej taki relaks pasuje, lubi długo spać, posiedzieć w hamaku czy się poopalać. A już na aktywnych wakacjach połączonych z intensywnym zwiedzaniem, raczej byśmy się nie dogadali.

    1. Aniu, ciężko trafić na rodzinę, które lubi dokładnie to, co my. Może ja jestem zbyt wymagająca, ale będę unikać wspólnych wyjazdów, bo na wakacjach już nie chcę się układać i dopasowywać. Chcę też w 100% poświęcać czas rodzinie. Moje dzieci są takie duże, że każda chwila jest teraz na wagę złota.

  8. Kasiu! Ogromnie się cieszę, że poruszyłaś ten, przyznajmy, dosyć drażliwy temat. Ja nie byłam na wspólnych wakacjach, więc trudno mi się obiektywnie wypowiedzieć. Powodem naszych “tylkorodzinnych” wakacji były obawy, jakie miałam. Ty je opisałaś. Dokładnie tego wszystkiego się obawiałam. A przede wszystkim – tego układania się do kogoś i nawzajem. Nie wiem po prostu, czy mnie by to pasowało. Obserwuję dookoła rodziny, które zawsze wyjeżdżają z kimś. Ogromnie to podziwiam, to, że ludzie tak jakoś potrafią z kimś. Ja umiem odpoczywać tylko w odosobnieniu. Może to wynika z mojej pracy – mam kontakt z mnóstwem ludzi na co dzień i dlatego chcę spokoju w czasie wakacji. Najbardziej było mi przykro w ubiegłe wakacje, kiedy chcieliśmy pojechać w jedno miejsce. To był domek. Rodzinny. Poprosiliśmy o możliwość pobycia tam przez cztery dni razem, a później, gdyby ktoś jednak sobie życzył dojechać, to z chęcią pobędziemy w grupie. Nasza prośba została odebrana jako “żądanie”, a jako odpowiedź otrzymaliśmy zawiadomienie, że już ktoś z całą swoją rodziną tam pojechał i nie będzie nawet gdzie spać. Obrażono się na nas. Zostaliśmy nazwani odludkami, dziwolągami, którzy nie chcą jeździć z innymi. To bardzo mnie bolało i boli do dziś… My tylko prosiliśmy o możliwość pobycia ze sobą przez cztery dni… Tylko tyle. Żeby dzieci zaaklimatyzowały się, żebyśmy pobyli razem (wiadomo, jak to jest w roku szkolnym, ten pęd, ten brak czasu na po prostu spokojne bycie razem). Myślę, że problem polega na tym, że nie potrafimy zrozumieć czyjegoś spojrzenia na świat. Nie należy krytykować kogoś, że nie lubi spędzać z innymi rodzinami wakacji, tak jak nie należy krytykować tych, którzy jeżdżą grupowo. Tacy jesteśmy – różni. Cieszę się bardzo, że opisałaś te wszystkie sytuacje. Są dobrą ilustracją tego co może, ale wcale przecież nie musi się wydarzyć na wspólnym wyjeździe.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Asia

  9. Amen! Piona! Dziesiona nawet! :))) Wiem co czujesz, Kasiu i całkowicie się z Tobą zgadzam. Praktykujemy ‘samotne’ wyjazdy od lat. :)

    1. Wam to mogę tylko po zazdrościć, bo możecie zabierać najmniejszego członka rodziny, a nasz musi zostawać w domu, bo nie lubi długich podróży. Tak bardzo chciałabym Rudiemu pokazać świat. :)

  10. A ja mogę się z kolei podzielić zgoła odmiennymi doświadczeniami z wyjazdów ze znajomymi. Nie raz i nie osiem, na takie wczasy się wybieraliśmy i uważam, że to jest rewelacyjna rzecz! Na wakacje tylko i wyłącznie w gronie rodziny też jeździliśmy równie często i uważam, że zarówno jedna, jak i druga opcja jest równie fajna.

    Ten tekst, zainspirował mnie do spisania moich własnych wrażeń i przemyśleń, dotyczących wyjazdów ze znajomymi. Pozwolę sobie do niego podlinkować, bo chyba fajnie będzie przeczytać też o zupełnie innym podejściu do tego samego tematu ;-)

    https://huleczka.wordpress.com/2016/07/06/na-wczasy-zabieram-znajomych/

  11. Ja tak naprawdę jak jadę ze znajomymi to bywa i tak że poro czasu spędzamy osobno bo albo oni później wychodzą na plaże i wolą spać do północy a ja to z rana nawet śniadanie na plaży potrafię jeść. Ostatnio tak było i jeszcze mało tego znajomi chodzili po straganach czego ja na wakacjach nie znoszę :) Więc spotykaliśmy się po po prostu na plaży :)
    W tym roku jedziemy sami z mężem i nikt mi nie jest potrzebny :)

  12. Kasiu, ja Ciebie rozumiem bardzo dobrze. Tez tak mam. Wolę święty spokój i luz. Tym bardziej, jak człowiek cały rok zasuwa jak z motorkiem i – jak trafnie ujęłaś – idzie ciągle na jakieś kompromisy. Przeżyłam kiedyś parę podobnych wyjazdów. Kiedy koleżanka większość czasu poświęcała własnej urodzie, ograniczając nas bardzo, to już miałam dość. Potem to narzekanie, ze tu za ciepło (makijaż spływa), tam za zimno (marzną gołe nogi), a tam obtarła sobie piętę (w góry w sandałach??). Powiedziałam dość i tego się trzymam. Urlop jest na odpoczynek i odcięcie się, a nie na dokładnie stresu.
    Kropka :))))

  13. Wiesz, co? Może być różnie. Ja też nie zniosłabym tego uzależnienia od innych osób, mamy jako rodzina swoje przyzwyczajenia i nie cierpię oglądać się na nikogo. Jeśli jechać z kimś, to tylko z takimi osobami, które mają podobne podejście do naszego – róbta co chceta. Najważniejsza zasada takiego wyjazdu brzmi: NIE MUSIMY WSZYSTKIEGO ROBIĆ RAZEM. A jednak wiele lat jeździliśmy z planszówkowymi znajomymi (ok 80 osób – całe rodziny) na wakacje. Najczęściej był to jakiś pensjonat z wyżywieniem i wielką salą do grania w gry planszowe ;) W ciągu dnia każdy robił co chciał, nikt się na nikogo nie obrażał, nikt nie oczekiwał, że będziemy spędzać ze sobą non stop czas. Wieczorem granie w planszówki. Dzieci miały z kim się bawić, my z kim wypić kawę i wieczorem pograć. Układ idealny ;)

  14. Kasiu, doskonale to ujęłaś!!
    Dlatego my jeździmy wszędzie sami, bo nie lubimy być zależni od innych. Ani też nie chcemy komuś narzucać naszego sposobu na spędzanie urlopu.

    Choć przyznam, czasem przeszło nam przez myśl, by zabrać tych, czy innych znajomych. Ale już na etapie rozmów o wakacjach (niekoniecznie wspólnych) było widać różnice – bo my wolimy miejsce pełne rozrywek (głównie dla dziecka), oni wolą spokój i dzikość natury, którą my mamy na co dzień (a jechać z naszej dziury w inną dziurę, ale droższą, mija się z celem). My wybieramy miejsce wygodne, w centrum miasta lub blisko plaży, niekoniecznie najtańsze, a oni wolą spać na uboczu, 2 km dalej, byleby taniej.
    No ok, każdy ma swoje widzimisię, ale jakoś nie mam ochoty na kompromisy w tej kwestii, zwłaszcza, że nasze wyjazdy trwają max 5 -6 dni.
    Wolimy więc jechać sami i odpocząć. Po swojemu.

    PS. Współczuję tamtych wakacji ;)

  15. Kiedy czytałam ten wpis przed wyjazdem na urlop ze znajomą parą, nie zgadzałam się z ani jednym słowem. Dziś mija połowa mojego urlopu i jak bardzo zgadzam się z Autrorką, tylko ja wiem. Nie będę wdawała się w szczegóły, powiem jedynie On fantastyczny człowiek i kolega, ona…omg. Mocno walczę, aby nie zniszczyła nam resztek urlopu, ale jest ciężko. Ten przykład daje do myślenia…nigdy więcej wczasów ze znajomymi.

  16. Rzadko wyjeżdżamy sami, najczęściej ze znajomymi, różnymi w różnych konfiguracjach, po całym świecie. Bywają momenty trudne ale co do zasady mi bardziej takie wyjazdy odpowiadają. Moim zdaniem trochę luzu i dystansu. Bez sensu są wyjazdy z osobami skrajnie nam nie odpowiadającymi ale mi się chyba pomimo wieeeelu konfiguracji nigdy tak nie trafiło.

Leave a Response

Simple Share Buttons