Mam Mikołaja, takiego sympatycznego na długich nogach. Uwielbiam go wyciągać z pudła z ozdobami i szukać dla niego najlepszego miejsca w domu na święta. W tym roku zrobiłam mu prezent z drewna. Wystrugałam spontanicznie sanki w warsztacie. Bez żadnego planu, z lekkim zarysem w głowie, na żywioł. Zobaczcie czy mi wyszło. :)
Co mi było potrzebne?
– deska
– szlifierka
– wyrzynarka
– listewki z recyklingu
– biała farba akrylowa
– wkręty
– wiertarka
Zaczęłam od wyszlifowania deski szlifierką.
Tak z głowy wymalowałam płozę na desce.
Wyrzynarka w dłoń i już wycinamy sanki.
Wycięty kształt odrysowałam na desce i wycięłam drugą płozę. Szlifierką doszlifowałam krawędzie.
Znalazłam w warsztacie jakieś listewki i docięłam na siedzisko.
Nawiercałam każdą listewkę na wylot, aż do płozy, aby deski mi się nie rozeszły jak będę wkręcać wkręty.
Przykręciłam listewki.
Jeszcze doszlifowałam tam i tu.
Dopieściłam ręcznie, aby nie było, żadnych zadziorów.
Jak doszłam do malowania, to już cieszyłam się jak dziecko, że będą saneczki u mnie pod choinką.
Zrobiłam saneczki w godzinę, razem z trzykrotnym malowaniem. Suszyłam farelką, bo już od razu chciałam je zabrać do domu.
Sanki bardzo spodobały się Mikołajkowi. Zapakował już prezenty i ciągnie je na swoich saneczkach. Dekoracje w domu mam już opanowane, w weekend wybieram się do Warszawy na Blogowigilię, a w poniedziałek zabieram się za gotowanie. Jak tam Wasze przygotowania, opanowane czy w proszku?